Nadszedł 6 czerwca godz 19 czasu polskiego – początek konferencji WWDC 2011.
Po tygodniach spekulacji, przecieków i domysłów – nareszcie czas na fakty.
Najpierw obserwowałem konferencję dzięki nielegalnemu streamingowi na USTREAM, potem, gdy złapali filmującego – dzięki liveblogowi.
Po dwóch godzinach wszystko było jasne.
Będzie iOS 5. Będzie iCloud.
Apple zbudowało gigantyczną serwerownię, dzięki której udostępni wszystkim chętnym 5 GB przestrzeni dyskowej – zupełnie za darmo i bez reklam.
Jeden minus: to wszystko będzie, ale jeszcze nie teraz – dopiero w jesieni.
Co konkretnie przyniesie iCloud i iOS 5?
- „Ucięcie kabli”, czyli początek ery post-PC. Komputer nie jest już potrzebny do uruchomienia iPhone/iPad-a. Można po prostu wyjąć urządzenie z pudełka i zacząć działać. Można potem połączyć się z PC, ale można to zrobić przez WiFi. Albo poczekać, aż Chmura zrobi swoje. Do upgrade-owania też już nie jest potrzebny komputer.
- Poza tym iCloud umożliwia synchronizację kontaktów i kalendarza, automatyczny backup, automatyczny download aplikacji i muzyki na wszystkie posiadane urządzenia po jednokrotnym zakupie.
- Dokumenty są automatycznie synchronizowane – można zacząć tworzyć prezentację na iPhone, a następnie skończyć ją na Macu. Albo odwrotnie.
- Zdjęcia są synchronizowane tak, żeby na PC/Mac znajdowały się wszystkie fotki, a na urządzeniach przenośnych i Apple TV – 1000 najnowszych plus zdjęcia dodane do albumów. W chmurze zdjęcia są przechowywane przez 30 dni. Nazywa się to Photo Stream. Wszystko to „bezwysiłkowo”, bo mantrą powtarzaną podczas prezentacji było „effortless”.
- Zapamiętywanie dokumentów jest też możliwe z poziomu aplikacji – dostępne są stosowne API.
- Na koniec – usługa iTunes Match. O co chodzi? Konkurencja (Google, Amazon) proponuje upload posiadanych MP3-jek na serwer co może trwać tygodniami. Apple proponuje bardziej sprytne rozwiązanie: posiadana biblioteka muzyki jest skanowana i jeżeli dany utwór znajduje się w iStore (a jest tam 18 mln utworów, więc jest szansa), to ten fakt jest zaznaczany. Od tej chwili na wszystkie posiadane urządzenia będzie automatycznie synchronizowany utwór z iStore, w jakości 256kbit AAC (czyli bardzo wysokiej). Dopiero niemożność znalezienia utworu w bibliotece wyzwala upload.
Co to w praktyce oznacza?
Na pewno ogromny skok i oddalenie się od konkurencji, nawet tak technologicznie zaawansowanej jak Google.
Na pewno oznacza początek ery, gdzie można funkcjonować w cyfrowym świecie bez komputera osobistego – tylko ze smartfonem i tabletem.
Era ta zacznie się już niebawem – „na jesieni”.