Phil Schiller właśnie powiedział, że usunięcie gniazda słuchawkowego z iPhone 7 to „odwaga”.
Że złącza cyfrowe pozwalają zasilać słuchawki – co akurat jest prawdą.
Że słuchawki bezprzewodowe są jeszcze lepsze – tutaj bym się spierał, czy posiadanie kolejnej rzeczy którą trzeba regularnie ładować jest postępem.
Że miejsce w telefonie jest cenne i szkoda go marnować – to jest dość oczywista prawda, chociaż podany przykład że „ludzie chcą taptic engine” jest słaby – pewnie więcej ludzi chciałoby jacka niż lepsze wibracje telefonu.
Czy te argumenty można nazwać odwagą? Wątpię.
Odwaga to byłaby, gdyby Apple powiedziało: „Przechodzimy na nowe złącze. Zastąpiliśmy oba wtyki starszych iPhone-ów – Lightning i Jack 3.5mm – jednym: USB-C. Dzięki temu każdy producent może produkować i sprzedawać znakomite komponenty do iPhone. Do wszystkiego wystarczy jeden kabel. Tą samą ładowarką można ładować laptopa (nowy Apple Macbook) i telefon. Tym samym kablem podłączysz też telefon do telewizora czy wieży stereo – bo USB-C ma w sobie HDMI. Kończymy z przeszłością. Witajcie w nowym, prostszym świecie.”
Tak, to byłaby odwaga. Zamiast sprzedawać chipy do urządzeń Lightning, zamiast wprowadzać podziały w świecie komponentów – nowy standard, który natychmiast zostałby podchwycony przez całą branżę. Tak postępuje lider. Odważnie.
Zamiast tego mamy zamknięty Lightning i nieznany protokół audio do słuchawek Apple.
Panowie, to nie odwaga. To pycha.
Jedna myśl na temat “Apple a odwaga”