Apple wypuścił swój „iPhone 1.1.1 update”. No i stało się.
Tzw Jailbreak, to jest możliwość wgrywania własnych programików na iPhone została zablokowana. Społeczność programistów, tworzących coraz wymyślniejsze aplikacje uzupełniające iPhone straciła (chwilowo?) rację bytu.
A było już tak dobrze – nawet Martin Varsavsky w swoim blogu zachwycał się swoim „kieszonkowym Macem”.
iPhony odblokowane metodą „komercyjną” IPSF działają, ale tylko z oryginalnym SIMem AT&T. Firma twierdzi że wszystko jest w porządku, bo simlocka nie ma… I nawet da się wykonać połączenie z obcym SIMem, po skomplikowanej procedurze polegającej na wejściu w ekran Emergency Call bez SIM-u, wykonaniu kilku nieudanych połączeń na numery alarmowe a następnie włożenie obcego SIMu. PORAŻKA.
Co gorsza, iPhone odblokowane metodą niekomercyjną „AnySIM” w ogóle przestały działać. Wewnętrzny moduł blokuje się w stanie „lockdown”. Numer IMEI zgłaszany przez urządzenie zmienia się na 004999010640000.
Co ciekawe, tak zablokowany telefon można odblokować przy pomocy metody IPSF. Wystarczy wniesienie opłaty, aktywacja z SIM-em AT&T… i jesteśmy w punkcie wyjścia. PORAŻKA DO KWADRATU.
Podsumowując – hackerzy pewnie nie powiedzieli ostatniego słowa, ale Apple pokazał że traktuje sprawę poważnie, a łatwe update-owanie iPhone daje im możliwość ciągłego wygrywania wyścigu z hackerami.
Zasadniczo posiadanie tego g…adżetu zrobiło się obciachowe. Gdybym miał, sprzedałbym to w cholerę.